Francja Świeżak
Liczba postów : 12 Urodziny : 13/07/1789 Join date : 06/11/2012 Age : 235 Stolica : Paris~
| Temat: Braciszek Francja wita wszystkich~ Pon Lis 12, 2012 8:58 am | |
| 1. Nazwa państwa: |République Française |Republika Francuska |France/Francja|
2. Imię: Françis
3. Nazwisko: Bonnefoy
4. Data urodzenia:
14 lipca 1789 (Zburzenie Bastylii – Prise de la Bastille – czyli początek Wielkiej Rewolucji Francuskiej – Révolution française –).
5. Wygląd postaci: Jeśli spodziewałeś się po personifikacji Francji żywego przykładu Napoleona, muszę wyprowadzić cię z błędu. Françisowi bliżej do aniołów, które przypadkiem zstąpiły na ziemię, zostając na niej już na zawsze. Gdzieżby ośmielił się przyrównywać do swojego ukochanego Cesarza, ciemnowłosego, charyzmatycznego przywódcy, który poprowadził jego kraj ku świetle chwały? Mimo swego głębokiego bonapartyzmu, Francja nie poważyłby się na coś podobnego. To byłby brak szacunku dla Wielkiego Władcy. Oczywiście, Françis nie jest typem zwalistego chłopa w brudnych łachach, o dwumetrowych barach. Czegoś się spodziewał? Pourpoint z nacinanymi rękawami? Nie, coś podobnego jest niemodne od dekad. A może fraku, typowego połączenia szustokoru i angielskiego frock? Non, ten model nigdy nie przypadł mu do gustu. Czy też, przywodząc na myśl dawną sztywność francuskich możnowładców, liczyłeś na vatermorder? Cóż, pora przekreślić dawne ideały. Widok Francuza sprawi, że raz na zawsze zmienisz swój osąd. Może i jego powierzchowność mydli oczy. Pociągła twarz, jasne oczy i wieczysty uśmiech czający się w kącikach ust, przywodzi na myśl dobrodusznego anioła. Złociste włosy banalnie upięte w kucyk, krwista róża jako nieodłączny atut – jakże połączyć go z Wielkim francuskim mocarstwem? Jaskrawy, krzykliwy strój budzi podejrzenie, jakoby mężczyzna nie patrząc na kolory po prostu kupił pierwsze co wpadło mu w dłonie (kilka razy ktoś mu zarzucił, iż rzuca się w oczy. Zasugerował nawet, że jest łatwym celem dla rakiet! Bezczelny!). Otóż w przypadku Françisa nic nie może być pewne. Definitywnie wyróżnia się przyjacielską postawą i błyskiem w błękitnych ślepiach. W dodatku potrafi dobrze się ubrać, nie stroniąc od subtelnych dodatków. Lekki zarost, który z uporem maniaka regularnie przycina, nijak nie przekreśla jego wrodzonej elegancji i nonszalancji. Nieomal od razu nasuwa się stwierdzenie „arystokrata”. Na szczęście dla Bonnefoya, przynależność do powyższej elity w najbliższym czasie mu nie grozi. Acz niejednokrotnie obracał się w wyższych strefach, zdobywając kobiece względy i nienawiść gburowatych panów. Trzeba korzystać z życia i chwytać je całymi garściami, prawda? Owszem, nie wyobraża sobie, że mógłby wyjść z domu nie zerknąwszy w lustro. Estetyka, moi drodzy. Śmiech na sali? Gdzieżby! Jeśli mimo wszystko widzisz w nim jedynie anielskiego paniczyka, to czytajże uważniej.
6. Charakter postaci: Françis jako kraj prezentuje się należycie. Powita cię melodyjnym „Bonjour Monsieur, Madame!”, dodając do tego nieodzowną, krwistą różę. Zaproponuje uroczą pogawędkę, automatycznie doda cię do swojego niemałego drzewa genealogicznego (wszak jest twoim starszym braciszkiem~). A może i uraczy wykwitną kuchnią? Wiesz przecie, że wyborne dania to jego domena, nie przeżyłby nieznośnej, ciężkostrawnej (jeśli w ogóle zjadliwej!) angielskiej kuchni. Potrafi używać języka – prawi komplementy, czule słówka, uwodzi i flirtuje. Wszak Francuz – trudno walczyć z jego prawdziwą naturą. Dobre maniery wpajano mu jeszcze za czasów Ludwika XIV Wielkiego, tuż obok nauki konwersacji i lekcji tańca. Przecie kraj miłości, rozpusty i szczątkowego zepsucia powinien zachwycać powierzchownością arystokraty, nieprawdaż? Na tle pozostałych europejskich państw wyróżnia go specyficzny charakter. Ma w sobie więcej empatii niż Matka Teresa, co nie rokuje dobrze dla jego kariery „bezwzględnego Króla Europy”. Porozmawia z każdym, skądinąd jego współczucie nieczęsto do bezinteresownych należy. Nigdy nie wiadomo co chodzi po jego głowie, jakie myśli zakrzątają ten osobliwy umysł (albo i każdy o tym wie, tylko nikt na razie nie powiedział tego na głos). Wszystkich traktuje jak słodkie, młodsze rodzeństwo, a ładniejszych czasem powita drobnym całusem w polik. Do rozmowy włączy się sam, nie przez wścibstwo, a naturalną przyjacielskość połączoną z typową, flirciarską nutą. Nikt nie powinien mieć mu za złe, że czasem narzuca się ze swoją obecnością – i tak będzie wmawiał każdemu, że subtelność i dyskrecja to jego drugie imię. Jest koneserem wszelkiego piękna, nawet tego głęboko ukrytego pod fałdami niegustownych płaszczy. Jedno spojrzenie wystarczy, by pod obszernym mundurem dostrzegł ponętne ciało. Wychwyci każdy ruch jeśli tylko uzna, że istota przed nim to filigranowa nimfa. Ku wielkiej uciesze gawiedzi uważa się za starszego brata wszystkich państw – cóż z tego, że większość z nich nie jest nawet spokrewnione z Galią? Zakłada, że rozdzielono ich przy narodzinach. Wbrew wszystkiemu to jedna z zasadniczych istot, które potrafią racjonalnie pomyśleć i używać rozsądku w odpowiednich chwilach. Trzeźwe spojrzenie na świat daje mu możliwość obiektywnego komentowania minionych wydarzeń. Oczywistym jest, że w każdym swym słowie obleczonym urokliwym, francuskim akcentem będzie wychwalać swój rodzimy kraj. Przecie Francja to uosobienie miłości, pasji i namiętności – sonety winny się pisać same! Zresztą, gdziekolwiek się nie znajdzie, ujrzy paryskie motywy. Doszukiwać się będzie francuskich przebłysków i na środku pustyni. Jesz drobne, księżycowe rogaliki? To z Francji! Mówisz „awangarda”? Toż to jego piękny, francuski język! Jak widać Françis swoją ojczyznę kocha jak mało kto i nie wstydzi swojej słabości wcale. Trudno go wyprowadzić z równowagi, bo jest zbyt zadufany w sobie by zwracać uwagę na nieważkie słowa. Nie jest pacyfistą – gdzieżby mu do takiej postawy. To intrygant, krwawy mściciel gotowy udowodnić perfekcję swojej szermierki. Gdy sytuacja tego wymaga, Françis rzuca przed siebie szkarłatną różę, zastępując ją szablą. A wtenczas biada każdemu, kto tylko zaszedł mu za skórę. Doradza się ucieczkę za morskie wody, za Paryż, za Azję, byleby dalej od francuskiej zemsty. Chociaż powiadają, że ta dosięgnie każdego zawsze i wszędzie. Nadmieniona została czerwona róża, z którą Bonnefoy ani myśli się rozstawać. Należy również wspomnieć o Pierrocie – dokładniej o ich całej chmarze, którą troskliwie dogląda. Są to ptaszyska wszelkiej maści, których głównym celem jest jedno – komunikacja z niemałym stadkiem bliższych znajomych. Bo wiadomo, era komórek nastąpiła szybciej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, ale klasyczne pisanie listów jest takie zajmujące! (N/A: ehem, oui. To eufemizm, ale liczę na waszą domyślność xD). Druga sprawa – małe ptaszyny to zawsze jakieś wierne towarzystwo na nużące wieczory. Chodzą słuchy po mieście, że Françis to zboczeniec czy też – o zgrozo! – niewychowany napaleniec. Gdzieżby, proszę państwa. On tylko w swojej sympatii do urokliwych stworzeń, czasem musi ich dotknąć. Czy to jego wina, że śliczne istotki reagują zniewieściałym piskiem? Nie. Na pocieszenie – chyba nikt nie rozumie francuskiego pojmowania miłości…
7. Relacje z innymi państwami: ~ Zacznijmy od przyjemnych znajomości. Prusy, dla przykładu. Razem mogą ruszyć na Austrię, bo obaj tak samo mają do Rodericha mieszane uczucia (eufemistycznie rzecz biorąc, nie lubią się). Mogą we dwóch podbijać narody (i przydrożne bary też), mogą się kłócić (zwykle są to małe, drobne złośliwości), bo przecie nikt na świecie zgodny nie jest. Z całą pewnością jest między nimi nić sympatii. Wszak gdyby znów powróciła batalia o sukcesję austriacką z pewnością staliby ramię w ramię po jednej stronie barykady. Acz gdy na planie pojawia się Ludwig, a postać Francuza może mu zaszkodzić, wszelkie przyjaźnie popadają w niepamięć. Na swoje nieszczęście Bonnefoy ma w sobie coś, co skłania państwo Fryderyka Wielkiego, by wiecznie uprzykrzało mu egzystencję złośliwymi docinkami. ~ Skoro na początek przytaczam pozytywy, to nie można pominąć Hiszpanii. Tutaj mamy do czynienia z typową przyjaźnią (nie wliczając sytuacji, gdy Françis ewidentnie skłania się ku podopiecznemu Anotnio, Lovino/Romano). Wojny wojnami; utarczki polityczne zawsze ciągną się w nieskończoność; dyplomacja to od zarania dziejów oszustwo i łgarstwo – na przekór wszystkiemu ich przyjaźń kwitnie jak róże we francuskim ogrodzie (doglądana czy też nie). Mogą razem konie kraść (i nie tylko). Jeden odwiedzał drugiego, wspólnie spiskowali, a nawet mieli moment awersji Portugalii podczas wojen napoleońskich. ~ Bracia Włochy. Przecie to takie słodkie i piękne stworzonka, że nie sposób ich nie uwielbiać! Francuz wielbi obu braci, nawet gdy oznacza to lekkie molestowanie i jednego i drugiego. Tak zwana „paryska miłość”, hm? Co prawda Lovino reaguje na jego widok doprawdy dziwnie, natomiast Felicjano wyraźnie cieszy się z francuskiej obecności. Z wielką przyjemnością nie ograniczałby ekspansji włoskich ziem jedynie do ich obrazów, ale nie zawsze można mieć wszystko. ~ Szkocja. Piękne czasy gdy się znali i szanowali… może nie minęły, ale niepamięć o nich ochłodziła ich relację. Poniekąd przyczyniło się do tego również włączenie rudowłosego do Anglii i powstanie Wielkiej Brytanii (przekreśliło to raz na zawsze sojusz pomiędzy Françisem, a Szkotem). Chociaż należy rozumieć automatycznie, że w myśl zasady „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”, Szkocja to kompan przeciwko Anglii. ~ Seszele. Ma petite princesse~ (franc. "Moja mała księżniczka") I nie, Francuz nie przyjmuje do wiadomości, że jego słodka córeczka mogłaby mieć jakiekolwiek powiązania z Anglikiem. Non. Seszele to zwieńczenie ideału francuskiej urody. Koniec kropka. A jeśli to zakwestionujesz, Françis dobędzie rapieru. ~ Kanda? Mon Petit! Vies voir papa! (franc. “Mój mały! Chodź to tausia!” xD) Kochany syn, który nawet przyswoił sobie należycie francuski! Oczywiście, zdarzają mu się drobne odejścia fonetyczne, ale i tak to faworyt do przelewania nań miłości~ Można go utulać, ucałować, a nawet różyczkę podarować! Zresztą, Françis jest zeń najbardziej dumny. Nie mógł dochować się lepszej kolonii, nawet jeśli musiał dzielić swojego Mathieu z nieznośnym Brwiaczem. ~ Ameryka – nieomal jak wyżej. Chociaż tutaj większe pole do popisu ma Anglia. Françis traktuje go z nijakim dystansem – nijakim, bowiem wiadomo jak Francja podchodzi do spraw przestrzeni osobistej. Jako sojusznik… cóż. Przez pewien czas, gdy Paryż stanął w ogniu, a blondyn nieomal widział jasnymi oczami swój upadek, miał nadzieję, że Alfred jednak przekreśli etykietkę neutralnego państwa i przyłączy się do Wojny. Zawiódł się. ~ Niemcy. Oui, to ten przypadek, w którym Françis narzuca się ze swoją obecnością. Podejrzewa się, że nie może znieść swoich porażek w czasie II Wojny Światowej (Je ne me souviens pas ... échec), albo i zwyczajowo lubi Ludwiga i z dziką radością wtrąca się w jego życie. Koniecznym jest zaznaczenie, że jeden zawsze chciał terenów drugiego. W dodatku legendarne kłótnie między dynastiami i stała rywalizacja królewskich rodzin były na porządku dziennym. ~ Holandia – za czasów Siedmiu Prowincji Niderlandów, sprawował nad nim swego rodzaju pieczę. Wcielił go w Lotaryngię, wraz z resztą jego rodzeństwa. Długi czas Holandia był stolicą kultury i sztuki francuskiej. Później stosunki znacznie się popsuły, acz nadal aż 60% społeczeństwa Królestwa Niderlandów, biegle włada językiem francuskim.
~ Teraz osoby, z którym Françis ma na pieńku. Pierwsze miejsce na niekrótkiej liście zajmuje – nieprzerwanie od wieków – Anglia. To nienawiść z przyzwyczajenia. Dla zasady drą koty o najmniejszy drobiazg, wyrzucają sobie błędy i klną. „Że niby francuska kuchnia jest zła? Oż ty..!” „Że Big Ben to tragedia architektów? Twój Luwr lepszy nie jest!” – i tak w kółko. Może i to dziecinne, ale ich w jakiś sposób uspokaja i zapewnia rozrywkę. To taki pewniak – cały świat cię znienawidzi, ale kontakty z Arthurem nadal będą takie same. Z każdą drobnostką można przylecieć do Anglika, w zamian za kilka kucharskich wskazówek. Chociaż są tematy, który nie poruszają przez wzgląd na krwawą historię. Wojna Stuletnia? Byle nie wspominać o kochanej i pięknej Jeanne d'Arc. ~ Austria… cóż. Tutaj Francuz milczy i nie chce się z nikim wspomnieniami dzielić. Nie lubią się – ale to wiedzą wszyscy. Chociaż postać Rodericha zdaje się blondyna intrygować, to i tak pośród wymienianych uśmiechów i uprzejmości czai się awersja.
8. Dodatkowe informacje: ~ Imię „Françis” oznacza po prostu Francuza. Dopuszczalny jest również zapis „Francis”. Nazwisko to natomiast połączenie dwóch słów przetłumaczonych jako „Dobra wiara”. ~ Jest największym producentem wina na świecie. On sam nie upija się często, a gdy już do tego dojdzie współczuje się wszystkim w promilu dziesięciu metrów. Szacuje się, że większość z otoczenia Francuza gdy ten jest w stanie upojenia alkoholowego skończy bez znacznej części garderoby. ~ Zdarza się mu prowadzić auto niczym prawdziwy wirtuoz kierownicy. Co prawda na polskich drogach jeszcze swojego życia na ryzykował, więc za mistrza Formuły 1 nie ma prawa się uważać. Prawdą jedynie jest, że kocha używać klaksonu. Stanowczo za często. ~ Eros, zwany Amorem, był mitologicznym bożkiem miłości. Posiadał cały sztab cherubinków, małych, drobnych, eterycznych aniołków. Wszystkie przypadły w udziale Francuzowi. ~ Swego czasu często bywał u Anglii (wiecie, trzeba pobijać słodkie państewka… i nie tylko), starając się zmienić paskudny Englisc, jakim ten się posługiwał. Czy Francji się udało? Oui. ~ Ślimaki, które wiodą prym w większości jego dań (obok żab, oczywiście), sprowadza… z Polski. Zwykle dostaje również gratisowy słoik ogórków kiszonych. ~ Onegdaj rządził Beneluksem – Holandię wcielił w Lotaryngię, podobnie jak Belgię i Luksemburg. ~ Nie trzeba mówić, że powyższy jegomość kocha swój język, prawda?
North Korea is the... best Korea (Ce n`est pas possible!) Mon Dieu! (Z dużej litery, mon petit D<)
Ah, i wnoszę o nową rangę dla Francuza: "wino, kobiety i śpiew" xD | |
|